19.02.2025



                    

                       Dzień dobry w ten mroźny ale słoneczny dzień. Witam Was w tym tygodniu w sumie już w dobrym nastroju, na pewno dużo lepszym niż końcem stycznia. Nie wiem czy to zasługa mojej pracy nad sobą, rozmów, pisania wdzięczności, czasu spędzonego z dziećmi, czy może wszystkiego naraz. Nieważne, ważne, że czuję się lepiej, mimo tego, że nie wszystko jest idealne w moim życiu. 

                    Nie chce mi się często wypisywać tych wdzięczności, mam wrażenie, że psu na budę to potrzebne, myślę nieraz: "Co to zmieni skoro w moim życiu jest tak samo, wpisywanie błahostek do zeszytu...echh..." Nie mam tego optymizmu co w grudniu to nie podlega dyskusji, ale faktycznie dużo tych dobrych, drobnych co prawda, ale jednak dobrych rzeczy, sytuacji w moim życiu. Taką, która ostatnio sprawia mi dużo frajdy jest basen:) stąd ta woda jako zdjęcie główne. Dwa tygodnie temu, jak już Wam wspomniałam, spędziłam niedzielne popołudnie na basenie ze starszym synem, w tą niedzielę spędziłam czas też na basenie z dwoma synami:)) Pomijam fakt, że czas spędzony z dziećmi to fantastyczna sprawa, to bardzo polubiłam wodę. Dawniej  się jej bałam, nie umiałam się rozluźnić, zaufać np. mojemu byłemu i położyć się na plecach w wodzie. Strach, że się utopię był większy niż ochota nauczenia się pływania, czego zazdrościłam innym. Teraz, po trzecim razie na basenie płynę do przodu żabką, z powrotem na plecach stylem... chyba nieokreślonym, macham po prostu nogami i rękami. Powiem Wam, że sprawia mi to niesamowicie dużo frajdy, takiej czystej radości, śmieję się do koleżanek, że chyba będę mieć nowe hobby. Jestem tym zaskoczona przez to właśnie, że tak strasznie się tej wody bałam ale korzystam jak tylko mogę, czas z dziećmi, basen to jedne z moich głównych wdzięczności. 
                     Nie jest tak, że tak tylko się zachwycam swoim życiem, oj nie. Auto na cztery razy zawoziłam do mechanika, ciągle coś wyskakiwało, nie mógł znaleźć przyczyny, pewne rzeczy nie wiem czy nie zmienił niepotrzebnie, koniec końców okazało się, że kuna zrobiła dziurkę w przewodzie i wszystko przez to, za tą ostatnią naprawę już mi nic nie policzył, co mnie bardzo ucieszyło i oczywiście stało się moją wdzięcznością w zeszycie. Zastanawiam się też czy uda mi się dotrwać do końca miesiąca bez ruszania lokaty, dużo wydatków w takim krótkim lutym, nie pamiętam kiedy ostatnio tak się gimnastykowałam finansowo, ale doceniam, że mam skąd ewentualnie wziąć, że nie muszę pożyczać pieniędzy. Dodatkowo bardzo kiepskim dniem była sobota 15.02, o dziwo nie samotne Walentynki ale dzień po. W Walentynki byłam na mitingu, były obchodzone trzy rocznie trzeźwości, było dużo ludzi, ale nie czułam się już nieswojo ani nie przytłoczyło mnie to. Zabrała głos córka alkoholika, nastolatka, która jest ogromnie wdzięczna społeczności AA, powiedziała, że to jej drugi dom, wdzięczna za trzeźwego ojca, za to, że nie musi się już bać, poryczałam się bo jestem nie tylko alkoholiczką ale też córką alkoholika, który przegrał z nałogiem i odebrał sobie życie. 
                 Wracając z tego mitingu już nie odebrałam dwóch telefonów od mojego byłego, przez skórę czułam, że jest pijany i odpalił się bo Walentynki. W sobotę rano jednak ciekawość zwyciężyła, odebrałam i jak możecie się domyślić szybko tego pożałowałam. W dwie minuty wróciłam do ustawień fabrycznych, czyli odpaliłam się, podniosłam głos, byłam tak zła, że pierwsze co to pomyślałam o zapaleniu i potem o napiciu. Rozłączyłam się i kolejnych siedmiu chyba połączeń już nie odebrałam, byłam zła i poryczałam się, że tak łatwo poszło mu sprowokowanie mnie, że rok terapii, pracy nad sobą a w rozmowie z nim wszystkie stare schematy myśli i zachowań wróciły jak błyskawica. Nie zapaliłam ani się nie napiłam, zadzwoniłam do sponsorki, która uświadomiła mi, że zmieniam swoje schematy myśli i zachowań bo nie poszłam do sklepu po wino i fajki tylko zadzwoniłam do niej porozmawiać.
                   Także dobre chwile w moim życiu przeplatają się z mniej dobrymi:) z przykrymi sytuacjami, problemami, no i to właśnie nazywają "życiem". Sztuką dla mnie jest właśnie rozróżniać to na co mam wpływ, czyli moja reakcja na sytuacje, od tego na co wpływu nie mam, czyli zachowanie byłego, kuna przegryzająca kabel itp. itd. Trochę się rozpisałam, ale taką dziś miałam potrzebę, tak sobie porozmyślać i w efekcie stwierdzić, że dobre mam to życie bo trzeźwe:) Dużo uśmiechu Wam życzę, jak najmniej problemów i do następnego spotkania:) 
                                                                                         Anna

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

17.09.2024

20.09.2024

15.09.2024