26.01.2025

 

 

              Witam Was ponownie po dość długiej przerwie. Nie wiem  z czego ona wynika, z lenistwa, braku tematów a może zaniedbania. To ostatnie wydaje się najbardziej prawdziwe, usiadłam dziś do laptopa mimo, że pierwszy raz odkąd zaczęłam pisać nie chciało mi się. 

                 Zdjęcie jest adekwatne do mojego nastroju ostatnio, niby nic się nie wydarzyło złego, dobrych rzeczy kilka, a ja mam spadek formy. Wzburzone morze jak moje emocje ostatnio, latarnia morska to dla mnie AA i inni trzeźwiejący alkoholicy. Tak, czuję się jak statek, który musi zawinąć do portu ale kiepsko z widocznością, mam wątpliwości czy mi się uda, ale mam nadzieję, że latarnia wskaże drogę.

           Być może to początek nawrotu, co ponoć się często zdarza po ponad roku abstynencji, ponoć nie każdy kończy się zapiciem i mam nadzieję, że tak będzie w moim przypadku. Zauważyłam zmiany różne w moim zachowaniu i myśleniu jakoś tak po Nowym Roku. Miało być: Nowy Rok nowa Ja a dopadło mnie życie. Zmiany takie na początku niewielkie, brak chęci na rzeczy, które lubiłam, nerwowość, problemy ze snem. W jeden wieczór kiedy byłam sama znów dopadła mnie samotność i zaczęłam płakać, użalać się nad sobą, że w nikim nie mam wsparcia, nikt mnie nie przytuli itp. Nie opuściłam żadnego mitingu, na jednym chyba dwa tygodnie temu, były dwie osoby z innego miasta, przyjechali w sprawach biznesowych i postanowili przyjść. Facet opowiadał o swoim piciu, jak każdy zresztą, ale powiedział coś co sprawiło, że musiałam powstrzymywać łzy i wtedy właśnie zaczęłam się bardziej obserwować. Powiedział jedno zdanie: Nie sądziłem, że moja żona stanie się moją najlepszą przyjaciółką. Wtedy mi w głowie ruszyła lawina myśli.

               Wtedy wieczorem właśnie już w domu płakałam, zaczęłam siebie obwiniać, że może gdybym inaczej się zachowywała, nie piła, miała inne podejście do byłego męża to on też przestałby pić i może kiedyś powiedział by tak o mnie. Kiedy myślę o tym tak racjonalnie mam świadomość, że to brzmi niedorzecznie, że nie mam wpływu na nikogo poza sobą i nie miałam na niego. Poza tym rozdrapywanie przeszłości nie przyniesie nic dobrego, to już było i nie wróci. Ale tak się wtedy czułam źle, taka przytłoczona smutkiem, żalem, nawet zazdrością, że mi tak się życie nie potoczyło. W przeciągu dwóch tygodni miałam dwa sny alkoholowe, w jednym nawet się upiłam i czułam tą "śrubę", powiem Wam, że to bardzo dziwne uczucie. Rano miałam suchego kaca, taki strach nawet się pojawił przed zapiciem, rano była ulga, że to tylko sen. W jeden dzień zamarzła mi dziurka od klucza w aucie, jak miałam jechać na miting tydzień temu. Jak wskoczyłam z powrotem do domu szukać odmrażacza czy pilota to jak mrówka w mrowisku po włożeniu kija, tam i z powrotem, na koniec spadła mi torebka, wszystko się wysypało a ja tak zaczęłam krzyczeć i przeklinać, że szok, cały mój spokój uleciał hen w siną dal. Punktem kulminacyjnym było to, że zapomniałam o wizycie u ginekologa, w dodatku na NFZ, miałam ją mieć w sobotę między 9:00 a 11:00 a przypomniałam sobie o niej pod prysznicem o 22:00. 

                 Miesiąc też nie miałam terapii indywidualnej, najpierw wigilia, potem sylwester, potem moja terapeutka była chora i tak zleciało. To wszystko razem z tym czasem świątecznym, który minął mi dobrze, ale jednak był pełen emocji sprawiło, że nawet terapeutka stwierdziła, że jej też to śmierdzi nawrotem. Ale stwierdziła też, że dobrze jednak, że mam ten wgląd w siebie i to wychwyciłam, mam też dalej się obserwować. Postanowiłam też w AA zacząć program 12 kroków i 12 tradycji, który ponoć pomógł ogromnej liczbie alkoholików. Celowo napisałam "ponoć" bo ja mam trochę ciężki charakter, czasem dopóki sama gdzieś tak się nie przekonam, nie przerobię to bywam sceptyczna. Uważam jednak, że jeśli chcę być trzeźwa, to będę słuchać ludzi mądrzejszych od siebie, tych bardziej doświadczonych, tych, którzy mogą być dla mnie przykładem jak postępować, ale też jak nie robić. Staram się z każdej wypowiedzi innego alkoholika wyciągać coś dla siebie, choćby to miało być teraz w tym kiepskim czasie tylko to, jak źle i ciężko wyglądało ich zapicie, jako przestrogę dla siebie. 

               Na dziś chyba tyle, postaram się częściej pisać bo to mi przecież pomagało, a ostatnio ciężko mi było się za to zabrać. Jakby mój mózg mi powtarzał : daj spokój, na co Ci to. Ano na to, żeby czuć się lepiej, sam fakt przelania różnych swoich myśli czy obaw na "papier"= ekran sprawia, że czuję ulgę, jakby połowa problemów była za mną przez to, a ta druga część jest łatwiejsza do ogarnięcia. Trzymajcie się trzeźwo i do następnego spotkania w sieci:))

                                                                                    Anna

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

17.09.2024

20.09.2024

29.08.2024