08.12.2024

 


                 Dobry wieczór:) Witam Was ponownie po dłuższej przerwie, czas tak szybko mi mija i jestem zajęta życiem:) Pracy samej w sobie jako pracy nie mam za dużo, mam czas poleniuchować, spacerować, gotować i właśnie ogólnie żyć. Bałam się, że może nuda będzie mnie dobijać a myśli przez to będą uciekać w stronę alkoholu ale nawet dobrze się w tym wolnym odnajduję.

               Dziś byłam u chrześniaka z prezentem mikołajkowym, zjadłam pyszny obiad i odpaliliśmy nawet już "Kevin sam w domu" a ja też zaczynam pomału stroić mieszkanie na Święta, jak już wspominałam uwielbiam ten czas. Staram się go organizować tak żeby łączyć i pracę i odpoczynek, mam teraz dużo lepszy nastrój, nawet moi znajomi widzą różnicę w moim zachowaniu. Ostatnio koleżanka spytała mnie czy ja czasem kogoś nie poznałam bo jestem jakaś taka rozanielona, cieszę się nawet zakupem nowych getrów. Zaczęłam się śmiać i wyjaśniać, że po prostu mam dobry nastrój, jestem zadowolona ze swojego życia i doceniam nareszcie to co mam. Ostatnio na mityngu w końcu po raz pierwszy odkąd zaczęłam jeździć zabrałam głos po raz pierwszy. Trochę moja wypowiedź była chaotyczna, nawet z wrażenia się nie przedstawiłam ale musiałam przełamać strach przed ocenianiem i zacząć, zaczęłam nawet jako pierwsza. 

              Pierwszy temat wymyślił kolega, mieliśmy odpowiedzieć na pytanie: "Czy lubię siebie?" I powiem Wam, że te nasze odpowiedzi brzmiały podobnie mimo różnych historii. Ja zaczynałam, ale nie wdawałam się w szczegóły, byłam za bardzo zestresowana ale moja odpowiedź brzmiała, że teraz już tak. Natomiast jeszcze ze dwa lata temu się nienawidziłam, jeszcze rok temu się nienawidziłam czasami. Ogólnie nienawidziłam nieraz życia, wydawało mi się, że ciągle robi mi na złość, ja czułam się niewystarczająca, słaba itp. I te uczucia najlepiej topiły się w alkoholu, chociaż po nim wcale nie czułam się lepiej bo ostatnim razem okropnie się sama określałam w rozmowie z siostrą. Teraz właśnie lubię siebie, lubię swoje życie, to zawdzięczam swojej abstynencji, terapii, bo wzrosło mocno moje poczucie własnej wartości. 

            Drugie pytanie brzmiało: "Czy umiem doceniać szczęście, cieszyć się nim", coś w ten deseń. Tu też podobne odpowiedzi, moja taka, że pomału zaczynam. To jest mocno związane właśnie z tym lubieniem siebie, łapię się na tym, że jak jestem szczęśliwa to z tyłu głowy mam jeszcze strach, że teraz na pewno coś złego się wydarzy. Bo przecież większość życia przydarzało mi się coś złego, większość życia tylko złe rzeczy widziałam a te dobre nawet jak mi na głowę spadały to i tak ich nie widziałam. Potem sama się strofuję, mówię sobie:" ciesz się kobieto, korzystaj i doceniaj to uczucie, bo jest piękne":))

               Trzeci temat: "Czy uważam, że alkohol może mi przynieść jeszcze coś dobrego?" Czy jakoś tak. Moja odpowiedź była oczywista, ja wiem, że nic dobrego mi już nie przyniesie. Jeszcze nawet na początku terapii kiedy wymienialiśmy plusy abstynencji to logicznie wiedziałam, że korzyści są zdrowotne, społeczne, rodzinne itp. ale ciężko mi było to poczuć kiedy chodziłam zła i rozdrażniona bo chciało mi się napić. Teraz mogę powiedzieć  z czystym sumieniem, że czuję całą sobą zmianę na lepsze wynikającą właśnie z abstynencji. Zmienia się pomału wszystko, bo to ja się zmieniam. Dużo więcej rozmawiamy z synami, dużo więcej mam = widzę radości w życiu, doceniam to co mam, spokój, który jeszcze nie tak dawno temu mnie dobijał teraz daje poczucie bezpieczeństwa. Tego nie czułabym pijąc. Ale to dziwna i podstępna choroba, idąc na mityng właśnie przez okno w knajpce zobaczyłam ludzi pijących wino i włączył mi się tak dosłownie na chwilę, ale jednak, żal, że ja już tak nie usiądę w knajpie i się nie napiję. Najlepsze jest to, że ja po knajpach nie chodziłam i nie piłam tylko sama w domu w większości. Nie piłam w knajpach ale żal, że się w nich już nie napiję się włączył...taka dziwna choroba. 

               Przełączyłam od razu myślenie, że mogę chodzić na coś innego, na kawę i ciastko, pizzę, i wiele wiele innych rzeczy. Umiem to zauważać, ale muszę być uważna właśnie, żeby takich sytuacji nie przegapiać i nie dać się takim myślom rozpędzić. Wiecie, kiedyś na pytanie czy chciałabym być z kimś takim jak ja uczciwie w głowie odpowiadałam, że nie, teraz to się zmieniło, teraz odpowiadam tak. I jestem duma z tego kim się staję, z tego co osiągnęłam. Moja terapeutka powiedziała mi, że bardzo dużo wniosłam w grupę, że brakowało im mnie, że zostałam zapamiętana a to jest bardzo miłe i motywujące. To jest też kolejny powód dla mnie do zadowolenia, do bycia dumną z siebie i do wdzięczności. 

               Dobrze jest ją praktykować, wdzięczność, pozwala widzieć dużo dobra wokoło, które się mi przytrafia. Dziś jestem wdzięczna za super dzień przy filmie z bratem, bratową i chrześniakiem, za super sobotę, byliśmy w trójkę z chłopakami na zakupach i w McDonaldzie, za ciekawy mityng w piątek, za nowe znajomości, we wtorek byłam na kawie i ciastku z nową koleżanką z mityngu. Jak widzicie same plusy :) Bardzo to doceniam. Kończę na dziś i postaram napisać coś końcem tygodnia. Trzymajcie się trzeźwo :) 

                                                                       Anna 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

17.09.2024

20.09.2024

15.09.2024