15.11.2024

 


                Dobry wieczór:) Późno już dziś ( jest 22.30) ale musiałam odpalić laptopa i napisać co słychać bo trochę się podziało. Samych dobrych rzeczy w sumie, jestem bardzo zadowolona, pokuszę się nawet o stwierdzenie, że jestem szczęśliwa:))  Byłam dziś pierwszy raz na mityngu AA! 

                 Powiem Wam, że długo to u mnie wszystko trwa, jak już ostatnio pisałam, czołgam się. W terapii indywidualnej jestem prawie od samego początku czyli od stycznia czy lutego, trochę trwało samo przejście tych początkowych procedur. W terapii grupowej jestem od pół roku, w ten czwartek mam ostatnie spotkanie, a na mityngu byłam pierwszy raz dziś. Na początku to chyba byłam przerażona samym faktem uzależnienia, trochę zajęła mi akceptacja mojej sytuacji i nazwanie rzeczy po imieniu, czyli nazwanie się alkoholiczką. O tych mityngach AA myślałam nieraz wcześniej, ale zawsze coś innego było ważniejsze, mało też czasu miałam to fakt. Ale też przerażało mnie to, że znowu kolejnym obcym osobom będę opowiadać historie swojego życia, i nie daj Boże znowu ktoś mnie będzie oceniać. 

              Dużo różnych i podzielonych zdań słyszałam i czytałam na ten temat, że sekta, że religia jest tam bardzo ważna, a mi od dłuższego czasu z kościołem jakoś nie po drodze. Na tik toku dużo osób, które twierdzą, że tam ciągle się biczują itp., że AA nie każdemu odpowiada. Może też dlatego to pierwsze spotkanie tak odwlekałam, nie wiem. W każdym bądź razie byłam dziś pierwszy raz i nie żałuję. Wracałam właśnie bardzo zadowolona, buzia mi się uśmiecha od ucha do ucha, chociaż przyznam, że bardzo się stresowałam, żołądek ciut mnie rozbolał z nerwów. Nowe miejsca, nowe osoby, zwłaszcza jeśli ma to związek z piciem, mnie mocno stresują, nie lubię być w centrum uwagi obcych ludzi. Moje pierwsze wrażenie to zaskoczenie tym, że faktycznie dużą wagę przywiązują do tzw. "duchowości", do wspólnoty- grupy ludzi uzależnionych. Nie do końca to rozumiem, nie czuję tego, że tak powiem, bardzo dawno się nie modliłam a dziś dwa razy trzymając się za ręce: o pogodę ducha. 

                  Mimo tego, że to jeszcze nie moja bajka-duchowość i modlitwy- to było mi bardzo miło kiedy spytali czy przyznaję, że mam problem i wyrażam pragnienie niepicia, ja przytaknęłam, a wszyscy zaczęli mi bić brawo, usłyszałam też, że dziś jestem najważniejszą osobą, że dołączam do wspólnoty AA i odtąd już nie muszę podnosić ręki kiedy spytają nawet na innym mityngu czy jest ktoś nowy. Dziś byłam tylko ja. Nie opowiadałam nic o sobie, dziś tylko słuchałam, oprócz mnie były jeszcze trzy kobiety, jedna rozmawiała ze mną w trakcie przerwy, nie wiem czy pali, ale na papierosa nie wyszła, potem pod koniec podeszła do mnie druga i też rozmawiałyśmy. Dostałam, taki mały niezbędnik nowicjusza, a w nim każdy z tam obecnych wpisał swoje imię i swój numer telefonu, mogę dzwonić w razie sytuacji kryzysowych, kiedy będę mieć potrzebę porozmawiać. To przyznam bardzo mnie zaskoczyło, to ogromne zaufanie tak na starcie. Kilka osób, w tym przede wszystkim osoba prowadząca, opowiadało o swoich początkach trzeźwienia, początkach we wspólnocie AA. Kolejną rzeczą która mnie miło w sumie zaskoczyła to sposób w jaki opowiadali o swoim piciu, nie było w tym żalu, płaczu, złości tylko właśnie akceptacja i nawet w wielu przypadkach żarty. Właśnie z tą dziewczyną po zakończeniu mityngu trochę rozmawiałyśmy i pierwszy raz otwarcie opowiadałam np. o tym, że chowałam alkohol i jak to sobie tłumaczyłam i ona podobnie, albo jak obydwie czułyśmy się wyjątkowe, że może to jeszcze nie uzależnienie, że my damy radę itp.. i pierwszy raz z tego żartowałam, umiałam podejść do tego bardziej na luzie i już się nie biczować tym. Chyba tego mi brakowało, móc porozmawiać swobodnie z kimś kto ma podobne doświadczenia, bez strachu co sobie o mnie pomyśli, to było bardzo wyzwalające. Pierwszy raz też na głos przy obcych osobach nazwałam się alkoholiczką, było łatwiej bo każdy się tak przedstawiał:)) 

                  Nie wiem jak pójdzie mi z tą duchowością, siłą wyższą itp., ponoć dużo lepiej jest wziąć udział w programie 12 kroków, co pewnie rozważę, ale wiem, że tam wrócę i będę wracać. W drodze do domu miałam takie uczucie, że jestem w końcu w odpowiednim miejscu i czasie, nie wiem co mi życie przyniesie, ale mam nadzieję, że pomału wszystko się poukłada. Na zadanie terapeutyczne, tak w ogóle moje ostatnie, mamy napisać kilka zdań na temat: Dlaczego tu jestem? Nie jest opisane czy to ma dotyczyć terapii, dlaczego jestem  w terapii, czy dlaczego tu jestem w życiu. Myślę, że mój kolejny wpis to pewnie będzie to zadanie, bo myśli trochę się zaczyna kłębić mi w głowie, zwłaszcza po tym dzisiejszym mityngu. Na dzień dzisiejszy odpowiedź na to pytanie brzmi, nie do końca wiem dlaczego ale wiem, że dobrze, że tu jestem:) Aaaa.. dziś zdjęcie świeczki, bo była na spotkaniu, zapalona ma symbolizować nadzieję- nadzieję na lepsze życie, bez nałogu- to już ja dodałam. Zmykam pomału do mycia i spania, chociaż wiem, że mimo zmęczenia nie usnę szybko bo będę trochę rozmyślać:) Żegnam Was z radością w serduchu i do następnego spotkania tutaj:) Trzymajcie się trzeźwo:)

                                                                                                    Anna 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

17.09.2024

20.09.2024

15.09.2024