11.11.2024

 


            Dobry wieczór moi mili:) Witam wszystkich czytających po dość długiej przerwie. Sama nie wiem czemu tak długo nie pisałam, nie zapiłam ani nic z tych rzeczy. Moje życie od dłuższego czasu toczy się spokojnie, można by się nawet pokusić o stwierdzenie, że nudnie. Mija prawie miesiąc od mojego ostatniego wpisu, nadal jeżdżę na terapię indywidualną i grupową- tej ostatniej zostało mi tylko jeszcze dwa spotkania i koniec. Nie byłam jeszcze na żadnym mityngu AA chociaż obiecywałam sobie, że listopad będzie już luźniejszy to i  czasu będę mieć więcej na to właśnie. 

                No cóż, plany jakoś nie wychodzą mi tak jak chcę co nie znaczy ,że jest gorzej ale jakoś nie mogę się wbić w spokojny nurt- w sensie bez pośpiechu. Nie jeżdżę już do tego starszego Pana po pracy ale jeszcze ten tydzień mam zabiegi. Może to przez to jeszcze brak czasu bo po pracy biegiem lecę na zabiegi, które trwają ponad godzinę, dwa razy w tygodniu jechałam na terapię i wracałam wieczorem, w tym tygodniu jeszcze będzie podobnie- w biegu. Potem już może będę mieć więcej czasu i "nudy", wtedy też okaże się jak sobie z nią radzę. 

                 W ciągu tego czasu była jedna ciężka sytuacja w pracy, dość mocno szefowa mnie opieprzyła, nie do końca słusznie i nie byłam w stanie sprawdzić czy to faktycznie mój błąd ( a mam wrażenie, że nie) i do tego tak można powiedzieć upokorzyła, zaczęłam się zastanawiać czy potrzebna mi taka praca, czy nie mogę robić może czegoś innego i może nawet za lepsze pieniądze. Decyzji jeszcze nie podjęłam, ale dzień po tym miałam sen alkoholowy i od razu rano suchego kaca. Baaardzo dawno już takich objawów nie miałam, do tego doszło rozdrażnienie, skoki napięcia albo zamieniało się to w apatię i nic mi się nie chciało. Albo raczej chciało mi się napić.. i zapalić. Jak widać w sytuacjach mocno dla mnie stresujących i niekomfortowych moje uzależnienie mocno o sobie przypomina. 

                 Bardzo dużo też w tym czasie rozmawiałam z różnymi ludźmi, przyznałam się do uzależnienia starej koleżance, z którą już od paru lat widuję się okazjonalnie. Powiedziała mi coś co mocno mnie zaskoczyło, a mianowicie, że dobrze mnie taką widzieć:) Spytałam jaką?- odpowiedziała:-taką szczęśliwą:) Powiedziała, że mi się oczy świecą i inaczej mówię, że bardzo ją to cieszy bo to miły widok. Mimo, że gdzieś tam łezkę uroniłam jak mówiłam o piciu ona widzi, że jestem inna, że się zmieniłam i to na lepsze. To mnie zaskoczyło i dało mi do myślenia, mimo, że czasem wydaje mi się, że stoję w miejscu albo się czołgam do przodu, nie idę, to jednak się zmieniam, nawet jeśli ja tego nie widzę to widzi to moje otoczenie. Moja terapeutka nawet ostatnio też stwierdziła, że w moim przypadku  "młyny trzeźwości mielą powoli ale będzie z tego dobra mąka", mam nadzieję, że tak będzie. 

                Dużo też rozmawiałam z moimi synami, starszy syn jest mniej otwarty, ale ostatnio coś tam poopowiadał, dużo też pytał i słuchał. Młodszy miał cięższy czas, trochę problemów, dylematów, usłyszałam od niego, że nikomu nie ufa tak jak mi i to chyba był najpiękniejszy komplement jaki mogłam usłyszeć. Mam wrażenie, że im więcej się otwieram i szczerze mówię o wszystkim to moje dzieci też się otwierają, i mają większe zaufanie. Ostatnio taką mocno bolesną myślą, którą wypowiedziałam właśnie na głos jest to, że jak piłam to oczywiście też ich kochałam, najbardziej na świecie, dałabym sobie serce dla nich wyrwać gdyby trzeba było...ale nie było mnie dla nich kiedy mnie potrzebowali...więc co to za miłość, co komu po takiej. Ja takiej od byłego męża nie chciałam, nie chciałam gadania "kocham Cię" a potem różnych upokorzeń, mówiłam mu zawsze, że nie wie co to jest miłość...teraz zastanawiam się czy ja wiedziałam...Wtedy kiedy oni tak bardzo się bali, mieli różne problemy musieli sobie z nimi radzić sami bo ja skupiona byłam na tym jak mi jest ciężko i źle, tego, że im jest dużo ciężej nie widziałam. 

                  Nie są miłe takie myśli, ale są częścią mojego obecnego życia i muszę się z nimi uporać. Czasu nie cofnę, nie naprawię wielu rzeczy, mogę za to nie psuć już tych nowych. Zastanawiam się jak to będzie bez grupy, bez tej terapii, tak teraz o tym pomyślałam. Bardzo się jej bałam, a teraz będzie mi tego brakować, dlatego muszę iść na mityng i zobaczyć jak tam jest, alkoholizm to ponoć choroba, która nie znosi samotności, chyba coś w tym jest. Dzisiejszy wpis chyba trochę chaotyczny, jestem już  zmęczona bo pracowałam mimo święta i cały tydzień nie zapowiada się lżej, mam nadzieję, że teraz częściej będę dawać znać co u mnie, bo to też mi pomaga poukładać właśnie te chaotyczne myśli i się wyciszyć, jakoś tak "para ze mnie schodzi" i od razu nastrój mam lepszy. Postaram się odezwać pod koniec tygodnia, może jakieś nowości pojawią się na terapii. 

            Trzymajcie się trzeźwo i do kolejnego spotkania:)

                                                                                                   Anna

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

17.09.2024

20.09.2024

15.09.2024