10.10.2024
Dobry wieczór :) Jest trochę późno i zastanawiałam się czy dziś pisać czy może jutro, ale nie będę przekładać bo może coś wyskoczyć i znów się odwlecze. Boli mnie głowa, myślałam, że po treningu z kijkami ( czytaj szybki marsz:) ) minie ale jednak nie. Dziś miałam wolne, byłam na terapii grupowej jak co czwartek, i wróciłam z różnymi przemyśleniami. Pierwsze to to, że znów nawet niewielkie plany mi nie wypaliły i tak jakoś coraz rzadziej wybiegam w przyszłość, nigdy nie wiadomo co przyniesie jutro.
Plany co do książek Ewy Wojdyłło zmienione, inne książki zamówiłam i trzy nie dwie: "Rak duszy. O alkoholizmie", "O wstydzie bez wstydu", "Droga do siebie. O poczuciu wartości". Tamtych jednej akurat nie było, druga też tylko na allegro używana a droższa niż nowe w empiku więc zaczekam, te zamówione może jutro dotrą do paczkomatu to będę mieć zajęcie na weekend. Druga zmiana planów to byłam dziś na kijkach sama nie z koleżanką jak zaplanowałyśmy rano, zadzwoniła jak jechałam na terapię, że zmarł jej były mąż. Nie poznałam go nigdy, ale znów gdzieś z tyłu głowy to przemijanie, tym bardziej, że to też śmierć nagła i niespodziewana- pod prysznicem. Tak znów jadąc autem czy potem chodząc myślałam nad tym, że życie jest kruche i warto o nie dbać, korzystać z niego. Myślałam też o tym, że ja mimo wszystko dużo rzeczy odkładam na jutro: od jutra będę chodzić z kijkami, od jutra ograniczam słodkie, od jutra coś tam innego... dlatego dziś mimo tego, że nie chciało mi się iść samej to wyszłam z domu, nie chciało mi się odpalać laptopa a odpaliłam i piszę do Was.
Kolejna sprawa, która dziś chyba najbardziej przyprawiła mnie o ból głowy to terapia dzisiejsza. A już w czwartki mnie głowa nie bolała...Dziś był temat o wpływie picia na zdrowie psychiczne i fizyczne, wymieniliśmy ( ja mniej bo dziś tak ciut wycofana byłam) takie jak np. cukrzyca, padaczka, depresja, stany lękowe, agresja, brak pamięci, koncentracji, omamy i inne takie. Na koniec terapeutka puściła nam film pt.: "Korkociąg", teraz wygooglowałam, że to film z 1971 roku. Nie będę Wam opowiadać, to krótki film, na mnie osobiście zrobił wrażenie mimo tego, że stary i polecam, w celu uświadomienia sobie właśnie tego wpływu alkoholu, dla mnie to chyba będzie swojego rodzaju "przypominajka", 50 lat minęło a ten problem dalej aktualny a alkohol jeszcze bardziej dostępny niż wtedy. Druga z sytuacji na terapii to hmm...małe lub żadne zaangażowanie grupy. Ja dziś przyznam, że też mogłam być bardziej wyłączona i wycofana, trochę przez telefon koleżanki o śmierci byłego męża, ale teraz myślę ile też właśnie przez grupę. Dwa tygodnie temu był jednorazowo na grupie pewien pan, uzależniony od narkotyków, słuchając nas powiedział coś co dopiero dziś mi inaczej wybrzmiało: "Jak tu super, wystarczy trzy razy przyjść i wszystko mija, nic Wam nie jest, wszystko jest tak super i w ogóle"- nie słowo w słowo ale ogólny sens był taki. I gość miał rację, wszyscy są spokojni, tydzień im mija szybko, o piciu nie myślą itp. Terapeutka stwierdziła dziś, że praca z nami jest frustrująca, bo bardzo tkwimy jeszcze w tych mechanizmach iluzji i zaprzeczeń, ze dwie osoby nie uznają się za alkoholików, jeden gość stwierdził, że on czerwonej linii nie przekroczył, czyli, że nie wpadł jeszcze w alkoholizm, jeden tak opowiada, że mało czasem z tego rozumiem, jeden tak chyba odhacza jakiś punkt programu tygodniowego i myślałam dziś gdzie ja w tym wszystkim jestem. Mam lepsze tygodnie, bardziej nudne, że faktycznie nie bardzo jest co opowiadać, ale bywają kiepskie gdzie się potrafię rozpłakać np., wcześniej chyba więcej mówiłam niż przez ostatnie dwa tygodnie, ale mam też wrażenie, że jestem w tym sama, może tam jeszcze ze dwie, trzy osoby coś więcej powiedzą, i zastanawiam się czy nie przynudzam. Jestem jedyną kobietą w tej grupie, jest to trochę krępujące i dlatego nie opowiedziałam o byłym ( o tym, że kogoś ma) i tym, że płakałam i co mówił ( kto by Cię chciał gdyby nie ja), jakoś tak byłoby mi niezręcznie, a teraz dodatkowo czuję jakbym nie wiem..przesadzała, jakbym była jedyna taka wywnętrzająca się i nie ma zwrotnej informacji pomijając właśnie te dwie czy trzy osoby. Zobaczymy jakie będzie kolejne spotkanie, mamy przemyśleć czego oczekujemy, z jakim nastawieniem przychodzimy na terapię.
Myślę też nad zapisaniem się na terapię grupową pogłębioną, chyba nie pomyliłam nazwy, i nad mitingami AA tylko nie dam rady korzystać z wszystkiego naraz bo czas mnie nie puści zwyczajnie. I myślę czemu nic nie powiedziałam tam, w trakcie trwania terapii, czasem to mam tak, że nie bardzo wiem co powiedzieć, dopiero jak przemyślę na spokojnie to nagle rozkminiam..: o mogłam to czy tamto powiedzieć, jak już jest jak to mówią: "po ptokach". Nie wiem gdzie w tym wszystkim jestem, ile z tego jaka jestem zależy jeszcze od otoczenia, jak hamuje mnie właśnie strach czy wstyd, to co sobie o mnie ludzie pomyślą, i czemu mimo tego, że wiem, że to mnie nie definiuje, w sensie myśli innych o mnie, to jest to jeszcze dla mnie ważne, albo strach przed sprawieniem komuś przykrości tym co powiem. Dużo jeszcze tego wszystkiego do nauczenia, wypracowania, dziś to też takie mam wrażenie jakbym zwolniła, jakby tych efektów mojej pracy nie widać, i pytanie czy to ja nie widzę, czy może źle pracuję i faktycznie ich nie ma.
Dziękuję dziś za kolejny dzień, trzeźwy dzień, za odpoczynek, za spacer wieczorową porą. I dalej nic..nic nie przychodzi mi do głowy a wymyślać nie będę więc tyle dziś musi wystarczyć:) Żegnam się z Wami pełna przemyśleń jeszcze, chociaż trochę mi już lżej na serduchu jak się "wygadałam":) O:) Jeszcze za to dziękuję i do kolejnego spotkania. Trzymajcie się trzeźwo:)
Anna
Komentarze
Prześlij komentarz