14.09.2024

 


              Dobry wieczór ponownie:) Minęło kilka dni od mojego ostatniego wpisu, trochę pracy, trochę świętowania i "spotkanie z przeszłością" nawet. Ostatnie kilka dni minęło mi szybko ale też z przemyśleniami i rozmowami. 

           W środę, w moje urodziny, starszy syn zaskoczył mnie miło, wpadł z życzeniami do pracy do biura z czekoladkami Merci i tekstem dając "że jesteś tu" jak w reklamie, nawet się przytulił i pozwolił się  cmoknąć w policzek:) Bardzo miła to była niespodzianka, wieczorem znów młodszy dał mi kwiaty, prześliczny bukiet i też się poprzytulał, dwie najważniejsze osoby pamiętały o mnie i złożyły mi życzenia. Dzwoniła też siostra, siostrzeniec, koleżanka i naprawdę bardzo miło spędziłam ten dzień mimo, że bez jakiejś uroczystej imprezy. Oczywiście na trzeźwo te dni, urodziny były tak miłe, tak dobry nastrój miałam, że aż tak trochę nosiło w środku, takie uczucie, że może by tak poświętować, uczcić, tak mnie trochę "nosiło", najgorsza myśl jaka czasem się przewija to taka właśnie, że może jednak tak chociaż troszeczkę mogłabym się napić, od razu staram się ją blokować, kierować na inne tory, i konfrontować z rzeczywistością, czyli tym, że u mnie nie byłoby trochę. 

            Napisał też na fb były sąsiad z dzieciństwa, mieszkaliśmy w jednym domu, takim bloku jakby, całe dzieciństwo, do skończenia średniej szkoły w sumie, potem nasze drogi się rozeszły. Przyjechał na weekend do naszej miejscowości, na zjazd klasowy i zapytał o spotkanie, no nie mogłam odmówić, nie chciałam nawet, nie widzieliśmy się ponad 20 lat, więc nie mogłam się doczekać. Kurczę ale było miło, taki też powrót do przeszłości zrobiliśmy, wspomnienia  o naszym dzieciństwie, rodzicach, którzy tak naprawdę niczego nam nie pokazali, nie nauczyli życia, albo inaczej, przez ich niezaradność my musieliśmy nauczyć się być zaradnymi, taki trochę żal z nas wyszedł ale też takie przemyślenia, że życie mocno nas zaskakuje i trzeba je przeżyć, i dobrze jeśli nie jest to "jakoś" tylko choć w części tak jak chcemy. Nam dużo czasu zajęło dojście do tego jak chcemy, on zaryzykował wcześniej, wyjechał za granicę, ja dużo później i dopiero dochodzę do tego jak chcę żyć. Na pewno na trzeźwo, i w spokoju, resztę być może będę zmieniać, nie czuję już takiego ogromnego lęku przed nowym jak wcześniej. 

            Dostałam od niego Martini, chciał dobrze, nie przyjść, jak to mówią "z pustymi rękami", powiedziałam mu, że nie piję ale dziękuję. Nie, nie przyznałam się, że jestem alkoholiczką, aż tak tego sobie jeszcze nie poukładałam żeby mówić o tym bez wstydu czy obawy co ktoś sobie o mnie pomyśli. Zrobiłam kawę, rozmawialiśmy dużo, też o piciu właśnie, mojego ojca, jego brata, oboje nie żyją, o piciu mojego byłego męża, i powiedziałam mu tyle, że nie piję, że ja właśnie zatrzymałam się w pewnym momencie żeby nie popłynąć, takie trochę ogólnikowe ładniej brzmiące, umniejszające bardzo stwierdzenie, że ja też piłam. Jakoś tak ciężko komuś z dzieciństwa, kogo nie widziałam 25 lat walnąć z grubej rury, że piłam i trzeźwieję. Potem przyszedł brat z bratową i moim chrześniakiem, taki grill z piekarnika sobie zrobiliśmy bo pada dziś cały dzień, Piotrek już poszedł na to spotkanie klasowe, i powiedziałam do nich żeby zabrali to Martini. Nie mówiłam im, że jestem w terapii, ani że mam problem z alkoholem, że piłam, może też, że był taki czas gdzie przesadzałam, tak wiem znów tak mocno złagodziłam  mój problem w czyichś oczach. Byli zdziwieni, bratowa powiedziała, że no jak, nie będzie mi przecież zabierać, na co ja, że nie chcę w domu alkoholu, nie piję i nie chcę żeby tu był. Chyba tym samym przyznałam, że mam problem nie mówiąc, że mam problem, i wiecie co... nie ciągnęli mnie za język, nie dopytywali, po prostu zabrali. Za to jestem im wdzięczna, że nie cisną, że uszanowali fakt, że jeszcze nie jestem gotowa o tym z nimi rozmawiać. 

                  Przez to wszystko, spotkania: z synami, bratem, kolegą z dzieciństwa, rozmowy o uczuciach, bo z każdą z wymienionych osób jakieś te rozmowy były, jestem taka rozemocjonowana. Dominują uczucia zadowolenia, taka radość, ale też nostalgia, takie wahania mi nie służą, ale nie da się żyć tak bez emocji bo też jest znów nuda. Zmierzam do tego, że w takich sytuacjach przychodzi taka chęć napicia się, nawet właśnie w tych wesołych momentach, żeby to jakoś tak nie wiem czy to dobre słowo...wzmocnić., tą radość. Radość to akurat takie uczucie, które najrzadziej ostatnimi czasy się pojawiało w moim życiu, więc bardzo to doceniam ale też bardziej muszę być na siebie uważna. Dziś gdybym nie oddała tego alkoholu to wiem, że mocno by mnie kusił, nie jestem gotowa się sprawdzać, nie chcę nawet. 

             Jutro umówiliśmy się w trójkę: ja, mój brat i Piotrek na kawę u mojego brata, żeby jeszcze trochę pogadać zanim wróci do Anglii. Nie wiadomo kiedy trafi się nam znów taka okazja na spotkanie, mamy się odzywać gdybyśmy byli w Anglii. Weekend mam wolny więc chcę też mimo deszczu go wykorzystać, odpocząć i nawet poleniuchować, ten tydzień był intensywny nie tylko pod względem pracy ale też właśnie pod względem tylu emocji. Dziś jestem wdzięczna za to, że jestem tu gdzie jestem, że ogarniam to moje życie najlepiej jak potrafię, i tak naprawdę jest ono dobre i spokojne, czyli takie jakie chcę właśnie na chwilę obecną. Trzymajcie się trzeźwo i do jutra może:)

                                                                                            Anna

           

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

17.09.2024

20.09.2024

15.09.2024