05.09.2024
Witam Was po trzech dniach przerwy, byłam dość mocno zapracowana. Dziś też już późno, ale brakowało mi tego momentu, w którym mam czas dla siebie i swoich emocji i przemyśleń. Czasem mam go tylko podczas pisania. W nocy we wtorek miałam sen alkoholowy, wyzwalacze dość mocno na mnie podziałały, inwentaryzacja baru to dla mnie kiepski pomysł, muszę pomyśleć jak to rozwiązać. Na powiedzenie dziewczynom, że jestem alkoholiczką jeszcze dla mnie za wcześnie, nie jestem gotowa.
Był dziś u mnie mój starszy syn, kilka miesięcy po skończeniu 18 lat wrócił do ojca i dziadków. Mocno to przeżyłam, bo zrobił to po kryjomu, wróciłam z pracy i nie było jego rzeczy. Na moje pytanie czemu nic nie powiedział, stwierdził, że mówił ale nie słuchałam; pewnie miał rację. W tamtym czasie mocno się nad sobą użalałam, piłam wieczorami żeby sobie ulżyć, nie myślałam o tym jak ciężko musi być moim synom, założyłam, że skoro mi ma być lepiej to im też. A to przecież ich dom rodzinny, tam się wychowali, Bartek mimo wszystko chciał tam wrócić, ja płakałam, że wraca do toksycznej rodziny. Minęły trzy lata, od kilku miesięcy moje dziecko jest w terapii, drugie czeka na ustalenie terminu, staramy się pomału wszystko sobie poukładać.
Chłopcy zaczęli się dogadywać, rozmawiać ze sobą, dziś siedzieliśmy i rozmawialiśmy w trójkę. Dawno tak nie robiliśmy, Bartek zaczął się trochę otwierać, nie wiedział, że chodzę na terapię uzależnień, wiedział tylko, że terapię. Dziś przy okazji rozmowy o pewnych rodzicach, stwierdzeniu, że są alkoholikami spytał mnie: "A Ty?", i widziałam w jego oczach takie oczekiwanie, takie "Przyzna się czy nie?" i powiedziałam mu, że co mam powiedzieć, że tak. Myślałam, że coś skomentuje, że sypnie jakimś swoim tekstem, ale chyba zaskoczyłam go szczerością, nic nie powiedział. Jak mój młodszy syn jest bardzo otwarty i rozmowny tak ten starszy to zupełne przeciwieństwo. Ale to zaczyna pomału się zmieniać, i bardzo się z tego powodu cieszę. Ta poważna rozmowa jeszcze przed nami, ja trochę się jej obawiam ale moje dzieci chyba bardziej, poczekam aż będą chcieli i będą gotowi. Przewija się gdzieś czasem żal, mają prawo go czuć i się złościć, a ja będę musiała to przyjąć na klatę. Bez tego nie ruszymy do przodu też jako rodzina, tak myślę.
Dziś mam w sobie dużo zadowolenia i takiej nadziei, że wszystko pomalutku zaczyna się układać. Mimo, że mam świadomość ile pracy jeszcze przede mną, że kiepskie chwile jeszcze nieraz mi będą towarzyszyć, to po takim wieczorze, takich rozmowach z dziećmi, mogę śmiało stwierdzić, że NIE CHCĘ PIĆ:)) Naprawdę nie chcę, chcę mieć z nimi jak najlepszy kontakt, chcę dużo takich wieczorów, chcę czuć tą swoją sprawczość, że to co będzie, jak będzie zależy ode mnie, nie od wina czy wódki. Jestem dumna z moich synów, mam bardzo mądre dzieci, bardzo świadome i mam nadzieję, że kończymy tą jak to mówią "traumę pokoleniową".
Jestem już bardzo zmęczona, postaram się napisać coś jutro lub pojutrze, bo jutro nocka w pracy. Życzę Wam kolorowych snów, trzymajcie się trzeźwo i do jutra:)
Anna
Komentarze
Prześlij komentarz