02.09.2024

 



              

                 Dzień dobry lub raczej dobry wieczór w ten piękny wieczór. Piszę piękny, bo miałam bardzo udany dzień, z przygodami, trochę groźnie ale też śmiesznie. Może od początku. Jak pewnie pamiętacie 30 sierpnia miał zadzwonić do mnie siostrzeniec ale tego  nie zrobił, zaganiany jest mocno. Myślałam o tym kiedy się odezwie ale nie chciałam się narzucać. Zadzwonił dzisiaj koło południa, przeprosił, że dopiero dziś dzwoni, ale wie, że ze mną to tak minimum pół godziny rozmowy więc chciał tak zadzwonić żeby móc porozmawiać. 

           Nie rozmawiamy często, raz na kilka miesięcy może. Ostatnia nasza rozmowa miała miejsce w styczniu, po podjęciu przeze mnie decyzji o terapii uzależnień, szczerze, mało mi utkwiło w pamięci z tej rozmowy, nie był to dla mnie dobry czas. Byłam przerażona tym co dalej będzie, samą myślą o tym, że jestem alkoholiczką a tym bardziej nie umiałam określić co dalej, wiem, że byłam nieszczęśliwa. Za to Przemek pamięta, powiedziałam mu wtedy o moim problemie, i o tym, że mam pierwszą wizytę w poradni leczenia uzależnień, on, że super, że mam plan. Dziś po kilku minutach rozmowy powiedział mi, że tamtym razem serce mu się krajało, bo słychać było jak bardzo jestem nieszczęśliwa, jak cierpię ale wiedział też, że pewne rzeczy muszę ogarnąć sama. 

            Dziś usłyszałam od niego, że jest ze mnie dumny:)) że już nawet w rozmowie telefonicznej słychać różnicę w moim głosie, że jestem już zupełnie w innym miejscu. Bardzo mnie to podbudowało, i dało mega satysfakcję, bardzo rzadko w życiu słyszałam tak miłe słowa. Wiem, że jest to efekt mojej trzeźwości, terapii, pracy nad sobą, i jestem z siebie dumna choć czasem ciężko mi docenić samą siebie, dużo łatwiej innych. Nad tym muszę jeszcze popracować, ale to co powiedział motywuje mnie do dalszych starań. Podał mi tytuł ponoć bardzo dobrego podcastu, ponoć, bo nie słuchałam jeszcze, jak odsłucham to napiszę Wam tytuł i polecę. 

          Popołudniu odebrałam chrześniaka z przedszkola, byliśmy u Pana Piotra, tego któremu trzy razy w tygodniu pomagam, podlaliśmy tuje, pomógł mi umyć naczynia, ma 4 lata a bardzo lubi pomagać. Byliśmy niecałą godzinę bo plany były na plac zabaw, lody i fontanny.  Pojechaliśmy na plac zabaw, dobrze się bawił na huśtawce, drabinkach, jest sprytny i ma dużo siły w rękach. Stałam za nim przy tych drabinkach, w jednym momencie się puścił bo brakło mu siły, ja chcąc zrobić krok żeby go złapać nie popatrzyłam, że na dole jest rurka i on spadł a ja za nim runęłam jak długa na ziemię. Mocno się wystraszył, rozpłakał a ja nie od razu go przytuliłam bo sama musiałam się pozbierać, trzeba było się zwijać bo już tak się rozżalił, tak chciał do mamy, że nie mogłam tego opanować, a dodatkowo był na mnie obrażony:) Bratowa przyjechała, poprzytulała go, zjedliśmy lody i pojechaliśmy na fontanny- cała masa ludzi na ławkach podziwiająca fontanny i my dwoje taplający się w środku i cali mokrzy, ubaw niesamowity. 

         Teraz jak pomyślę o tym jak komicznie mój upadek musiał wyglądać na tym placu zabaw to tak mnie dławi ze śmiechu, że szok:)) Mam odrapane obydwa kolana i dłonie wewnątrz. Ostatni raz to chyba miałam tak za dziecka, brat się śmieje, że na następny raz to zaopatrzy mnie w ochraniacze. Potem cała mokra, w sukience trochę brudnej z krwi na kolanie wracałam do domu i jedynym uczuciem wtedy była radość, takie zadowolenie z udanego dnia i naprawdę dobrej zabawy. Mam nadzieję, że takie uczucia będą gościć częściej w moim życiu. Za to dziś jestem wdzięczna, za ten dzisiejszy dzień, za tą naprawdę dobrą i motywującą rozmowę z siostrzeńcem, za super zabawę z przygodami z bratankiem. Żegnam się dziś z Wami z uśmiechem:)) Do jutra, trzymajcie się trzeźwo. 

                                                                                          Anna

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

17.09.2024

20.09.2024

29.08.2024