01.09.2024

 


              Witam Was w ten ciepły wrześniowy wieczór:) Mam nadzieję, że niedziela minęła Wam przyjemnie, nawet jeśli byliście w pracy. Moja taka pół na pół, do południa leniuchowanie, chociaż upiekłam bułki to tak nie do końca, a później odpaliłam laptopa i pracowałam. Niedawno skończyłam, trochę tu jeszcze pogryzmolę i do spania, bo jutro od 7:00 praca. 

     Obudziłam się koło 8:00 z tzw. suchym kacem, mimo, że nie piłam alkoholu miałam objawy kaca, strasznie mnie rano suszyło. To zapewne efekt wczorajszego liczenia alkoholi. Nie męczyło mnie długo, wystarczyło mocno napoić się wodą. Pierwszy raz dziś od dłuższego czasu gotowałam obiad, stałam dziś przy garnkach może trzeci raz od dwóch miesięcy, nie gotowałam praktycznie we wakacje bo dla mnie samej jakoś nie miałam ochoty. Albo coś sobie  zamówiłam, albo gotowe pierogi jadłam, albo frytki....tak wiem, za zdrowo się nie odżywiałam. Od dziś znów  będę pichcić różności. 

     Dawniej bardziej lubiłam gotować lub piec, choć jakąś specjalistką nie jestem to smakowało i nadal smakuje bliskim, ale teraz jakoś tak już bez pasji, bez entuzjazmu to robię. Może to ma związek z tym, że w którymś momencie życia nic już mnie nie cieszyło, na pytanie o to co lubię robić w wolnym czasie, jakie mam hobby, nie umiałam odpowiedzieć. Po części przez to, że mój były mąż, jego mama często mi umniejszali, moje hobby dla nich zawsze było stratą czasu i pieniędzy, potem doszedł do tego alkohol, więc tym bardziej ochoty i często nawet siły na nic nie było, byle przetrwać kolejny dzień. 

     Teraz od nowa mimo natłoku pracy staram się wracać do niektórych rzeczy, czytam książki, spaceruję, czasem w domu jakieś tańce czy aerobik, teraz jeszcze pisanie:) To ostatnie to coś nowego, coś co zawsze chciałam robić ale uważałam, że się do tego nie nadaję. Nie wiem czy się nie mylę, myślę, że czas to zweryfikuje, na pewno powinnam się jeszcze dużo nauczyć. Uczę się angielskiego, czasem jest to kilka minut dziennie, czasem godzina ale staram się w tym też być konsekwentna. Myślę o profesjonalnym kursie lub wykupieniu lekcji, tylko muszę to jakoś czasowo i finansowo zorganizować. 

      Myślę, że po kilkutygodniowym spadku energii wracam pomału do formy, oby tak zostało jak najdłużej. Życie na trzeźwo jest dobre, spokojne i naprawdę jestem za to wdzięczna, co nie znaczy, że zawsze jest kolorowo. W tych mniej kolorowych momentach, kiedy mam po prostu doła, często mocne wahania nastroju powtarzam sobie, że to minie... bo mija. Szybciej, wolniej ale zawsze:) więc jeśli nie mam pomysłu jak sobie poradzić z daną sytuacją ( czytaj: danym objawem głodu) biorę na przeczekanie. Dziś nawet nudnawy dzień mnie cieszy, dużo pewnie daje obecność Maćka, rozmowy, żarty i wspólne posiłki. 

      Dziękuję za to właśnie dzisiaj, za to, że mam z kim zjeść obiad, pożartować. Zadowolenie daje mi to ,że mogę się z Wami dzielić moim przeżytym dniem, moimi przemyśleniami. Jutro popołudnie spędzam z moim 4-letnim chrześniakiem Tymkiem, brat ma spotkanie, bratowa też a my musimy sobie jakoś czas zorganizować, może lody i plac zabaw. Mało czasu razem spędzamy, głównie przez to ,że ja jestem zapracowana, dlatego już nie mogę się doczekać:)) Opowiem Wam co porabialiśmy. Trzymajcie się trzeźwo i do jutra:)                      

                                                                                                  Anna 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

17.09.2024

20.09.2024

15.09.2024