30.08.2024
Obiecałam sobie, że będę konsekwentna i codziennie opiszę choć w kilku zdaniach jak mi minął dzień. Zwłaszcza pod kątem mojego uzależnienia, chcę wyrażać co czuję też w ten sposób, może łatwiej będzie mi się z nimi uporać. Dziś znów czułam się zmęczona, to już kolejny dzień z rzędu kiedy ogarniam pracę a ciężko zabrać mi się za porządki w mieszkaniu i jakąś inną formę spędzenia czasu niż leżenie i oglądanie Netflixa. Reset jest potrzebny, wiem o tym, ale tak od tygodnia mam wrażenie, że nie mogę odpocząć. Teraz wieczorem ( jest 19.30) zebrałam się i odkurzyłam, włączyłam pranie i usiadłam do pisania. Maciek wraca jutro, całe wakacje pracował w odległym o 40 km mieście i bywał w domu sporadycznie, a jeśli już to czasem się mijaliśmy bo ja byłam w pracy. Pracuję w tygodniu w biurze 7-15 ale dorabiam na nockach na recepcji, opiekuję się też starszym Panem 3x w tygodniu robię mu zakupy, coś ugotuję i posprzątam.
Tak wiem, dużo czasu zajmuje mi praca, mam nadzieję, że to tymczasowe. Chciałabym kupić dla nas mieszkanie lub mały domek więc zasuwam żeby uzbierać jak najwięcej na wkład własny. Swój kąt to moje największe marzenie i mam nadzieję, że się spełni:)) Robię co w mojej mocy żeby tak się stało.
Wracając do powrotu mojego młodszego syna, bardzo się cieszę. Dokuczała mi samotność, choć często coś robi w pokoju, gra, uczy się i nie siedzi ze mną cały czas rozmawiając to jest, ta świadomość, że nie jestem sama w domu daje mi jakiś taki komfort. Wakacje na początku były przez jego nieobecność ciężkie. Muszę przywyknąć bo to ostatni rok szkoły i chce iść na studia, bardzo mu kibicuję i jestem z niego dumna, ale tym bardziej powinnam zacząć organizować sobie życie sama bo wyfrunie z gniazdka żyć na swój rachunek w końcu.
Staram się myśleć optymistycznie, chociaż czasem bywa z tym różnie. Mówią, że samotność uzależnia, jak się ją polubi. Ja zawsze byłam wśród ludzi, dom, z którego odeszłam kiedyś był głośny. Było dużo zabawy, dzieci, choć też kłótni i krzyku. Często "coś się działo" i może dlatego teraz cisza czasem mnie dobija. Nie wiem wtedy co ze sobą zrobić bo w takich sytuacjach sięgałam po alkohol a teraz nie. Teraz inaczej organizuję sobie czas: spacer, książka, rozmowa z koleżanką i nowość: pisanie. Jestem też bałaganiarą i obiecałam sobie, że spróbuję to zmienić. Odkładać rzeczy na miejsce od razu nie po tygodniu, wyrzucać rzeczy a nie zbierać bo może się przyda dziurawa spódnica na szmatę, każdego dnia lub co drugi dzień coś przetrzeć, umyć i przede wszystkim codziennie podlewać kwiatki. To ostatnie to koszmar, bo mam to zrobić zaraz i tak czasem mija kilka dni, przyznaję się bez bicia:)
Miał dziś zadzwonić mój siostrzeniec, świętował wczoraj urodziny ale nie miał czasu rozmawiać. Jest bardzo młody, ma 27 lat a piastuje wysokie stanowisko w pewnej znanej firmie. Rozumiem, że jest zabiegany ale i tak jest mi przykro, że nie znalazł chwili na wysłuchanie życzeń i chwilę rozmowy o niczym. Miał zadzwonić dziś ale raczej już tego nie zrobi. Mój starszy syn, Bartek, miał dziś wpaść ale z kolegą ma jakieś plany na weekend więc też nie spędzi ze mną nawet chwili, jest mi przykro. Jestem trochę przygnębiona i smutna, że sama znów spędzam kolejny wieczór. Żeby nie zacząć się nad sobą użalać powinnam coś sobie dziś zorganizować. Kto wie, może zrobię sobie spacer nocą i sen będzie od razu lepszy.
Dziś jestem wdzięczna za hmm.. kurczę coś mi ciężko bo nie mogę nic wymyślić, a też nie chodzi w tym o to żeby "wymyślać". Napiszę może banalnie, za to, że jestem zdrowa i dzień mi mija w trzeźwości. To akurat faktycznie bardzo mnie cieszy. Na dziś tyle mojej relacji, nic ciekawego się nie działo a ja chyba faktycznie zbieram się na ten wieczorny spacer. Trzymajcie się trzeźwo i do jutra:)
Anna
Komentarze
Prześlij komentarz